Orange County to niewielkie kalifornijskie
miasto, oddalone o pół godziny drogi od Los
Angeles. Ostoja statecznego mieszczaństwa
i zaplecze partii republikańskiej. Paradoksalnie,
właśnie to miejsce szybko wpisał się do annałów
muzyki rockowej. Tu na przełomie lat 50 i 60 wychowywała
się Pamela Courson, przyszła narzeczona Jima Morrisona.
Dwadzieścia lat później pochodzący z równie szacownych co
Pamela domów młodzieńcy, Bryan Holland i Greg Kriesel założyli w Orange County grupę punkową, dający tym samym początek historii The Offspring.
Uczniowie Pacific High School późno zainteresowali się muzyką. W
ich szkolnym życiu dominował sport, a przede wszystkim baseball. Holland był jednym z najlepszych graczy szkolnej drużyny i jak sam wspomina, była to doskonała metoda, by zaimponować szkolnym koleżankom.
Cóż, poza wszystkim Holland uczył się znakomicie, a rodzice wróżyli mu
znakomitą karierę naukową (jak widać z perspektywy czasu dopięli swego - Dexter jest dziś doktorem biologii molekularnej). Podobnie Kriesel: w
opinii ojca-biznesmana jego syn stanowił idealny materiał na bankiera.
W 1984r. Osiemnastoletni
wówczas Bryan i o rok starszy Greg założyli zespół Manic Subsidal.
W towarzystwie dwóch szkolnych kolegów rozpoczęli weekendowe próby
w domu państwa Kreiesel. Oprócz przełamywania niechęci "starych"
(hałasu i fałszu nie dało się długo wytrzymać) grupa musiała pokonać
najistotniejszy problem: nieumiejętność gry na żadnym instrumencie.
Sytuacja zmieniła się już niedługo. Nie dość, że Holland
łapał już G i C, to miejsce drugiego gitarzysty zajął starszy od Dextera
o trzy lata Kevin Wasserman. Absolwent tej samej Pacifica High School
pracował tu teraz jako woźny. Jednak najistotniejszą zaletą Noodelsa
(ksywa Wasserman'a) był jego wiek - 21 lat. Bez problemów mógł kupować
alkohol dla młodszych kolegów z zespołu. Próby przebiegały teraz
w znacznie przyjemniejszej atmosferze.
Rok później grupę opuścił dotychczasowy perkusista, a jego miejsce zajął
zaledwie szesnastoletni Ron Welty. W 1987r. Już pod nową nazwą The Offspring nagrali
singiel, którym próbowali zainteresować jakąś wytwórnię. Niespełna dwa lata później znany
już wśród miejscowych punkowców zespół podpisał kontrakt z małą niezależną wytwórnią
Nemesis i zrealizował pierwszy oficjalny singiel
"Baghdad", a zaraz potem "pełną" płytę zatytułowaną "The Offspring".
Minął kolejny rok, nim zespół został zauważony przez
szefa największej punkowej wytwórni Epitaph, Bretta Gurewitza. Po
podpisaniu kontraktu grupa w 1992r. Wydała album "Ignition".
Muzyka szybko zyskała uznanie, jednak
dopiero dwa lata później single
"Come out and play" i
"Self esteem"
trafiły do rozgłośni radiowych i... zaczęło się prawdziwe zamieszanie.
Amerykańskie dzieciaki oszalały na punkcie melodyjnego, dynamicznego
grania. Pozostało pójście za ciosem. W 1994r. Do sklepów trafiła
płyta "Smash", jak się wkrótce okazało, najlepiej sprzedający
się album wydany przez wytwórnię niezależną (do dzisiaj 11 mln egzemplarzy).
Sukces The Offspring był oszałamiający. Wszędzie koszulki, gadżety, plakaty.
Gdy Dexter i jego kompani stwierdzili, że Epitaph nie zapewnia im należytej dystrybucji płyt,
zerwali umowę i negocjując z pozycji gwiazdy podpisali intratny kontrakt z fonograficznym
potentatem Columbia Records. Przez ortodoksyjnych punkowców zostali uznani za zdrajców,
ich koncerty pikietowały punkowe bojówki, otrzymywali całą masę obraźliwych listów. Wydany
pod nwym szyldem "The Ixnay On The Hombre" sprzedał się w nakładzie "tylko" cztermilionowym.
Kiedy pozycja The Offspring okrzepła już na rynku muzycznym, Dexter mógł powołać
do życia własną firmę fonograficzną. "Nitro", realizuje jego muzyczne fascynacje.
Dla Dextera i jego kompanów
"Americana" to pierwsza płyta nagrana przy pełnej muzycznej
samokontroli. Wydaje się, że perfekcje nowe albumu dostrzegł również rynek. Wideoklipy do
przeboju "The Kids aren't alright" bije w MTV i VIVA wszelkie rekordy popularności,
a utwór "Pretty fly for a white guy" stał oszałamiającym "przebojem" grupy. Według
mnie ostatnia płyta zespołu "Americana" to kompletna komercja, która zniszczyła
punkowo-rockowy wizerunek grupy i stała się "przebojem" popowo-rockowym - The Offspring nie jest już taki sam jak przed
kilku laty, a wielka szkoda, ale nadal lubię posłuchać ich utworów z wyjątkiem ostatniej płyty.
|
|
|